• .
      • .

      • 08.05.2022 20:49
      • Nie próbuj kolejnej „techniki dyscyplinującej”, dopóki tego nie przeczytasz!
      • Tekst pierwotnie pojawił się w serwisie Fine Parent, a napisany został przez Sumitha Bhandarkar (stąd też żeńska forma artykułu). To jest moje autorskie tłumaczenie. Tekst w oryginalne dostępny jest tutaj.

        Definicja dyscyplinowania

        Idea dyscyplinowania, jako synonimu karania jest zakorzeniona w naszej psychice. Pierwsza rzecz o jakiej myślimy, gdy słyszymy „dyscyplina”, jest najczęściej czymś negatywnym. Tymczasem, słowo dyscyplina wywodzi się z łacińskiego słowa „disciplina”, która oznacza nauczanie, a to z kolei pochodzi od słowa „discipulus”, które tłumaczy się jako pupil (w sensie ucznia – przyp. autora). Z jakiegoś powodu jednak, przez lata, definicja słowa dyscyplina zmieniła się z „nauczania”, na „karanie”.

        Dzisiaj odkrywamy „pozytywne dyscyplinowanie”. Ideę opartą na powrocie do korzeni – kiedy dziecko zrobi coś źle, zamiast go karać, rodzice uczą go i kierują, aby poprawić jego zachowanie. Jak jednak mamy dojść to przemiany „karania” w „nauczanie”? Metodą małych kroczków oczywiście!

        Poniżej znajdziecie kilka podpowiedzi na początek. Dzięki przestrzeganiu kilku z nich (wybierzcie te, które waszym zdaniem, będą działać u was najlepiej), powoli możemy zacząć zmieniać naszą perspektywę dotyczącą „dyscyplinowania”.

        1. Podstawa pozytywnej dyscypliny: Nie ma złych dzieci, są tylko złe zachowania.

        Pomyślcie o tym przez chwilę i zrozumiecie jak bardzo prawdziwe jest to twierdzenie. To jest podstawa koncepcji pozytywnego dyscyplinowania. Kiedy już zrozumiemy, że właściwie to nie nasze dzieci są złe, tylko zachowują się źle, reszta zacznie powoli układać się we właściwe miejsca.

        Przykładowo, nasze dziecko uderzyło inne dziecko. Pierwszą rzeczą jaką czujemy, jest prawdopodobnie zażenowanie i wstyd, a następnie strach, że nasze dziecko może być w jakimś agresywnym etapie. Jeśli za tym podążymy i nazwiemy dziecko „niegrzecznym”, wzmocnimy tylko negatywny obraz dziecka zarówno w naszym umyśle, jak i w jego. (patrz też: To co mówisz, ma znaczenie).

        Tymczasem nasze dziecko może być po prostu głodne/śpiące/zmęczone lub mieć jakikolwiek inny, z setki różnych powodów, który spowodował jego złe zachowanie. Innymi słowy, to coś z otoczenia dziecka wpływa na to, że dziecko się źle zachowuje. Kiedy już zaakceptujemy, że to tylko zachowanie było złe, a nie dziecko – nauczanie, zamiast karania staje się prostsze. Przykładowo, zamiast krzyczenia „Dlaczego to zrobiłeś? Nie rozumiem jak możesz być czasami taki niegrzeczny”, będziemy w znacznie lepszej sytuacji, gdy powiemy „To nie było najlepsze zachowanie – nie bijemy naszych przyjaciół”.

        W tym momencie muszę zaznaczyć. że moje dziecko nie da sobie w kaszę dmuchać i prawdopodobnie po mojej wypowiedzi, usłyszę jakąś „pyskówkę” od niej (albo się popłacze, jeśli już wcześniej czuła się winna). Jednak w jej umyśle (i moim własnym), zasadziłam właśnie nasionko, które mówi, że ono nie jest złe. Że to było tylko złe zachowanie. I od tego momentu jest nam obu łatwiej radzić sobie z takimi sytuacjami, korzystając z jednej z pozostałych technik.

        2. Zamiast pokazywać, co dziecko zrobiło źle, pokażmy mu jak może postąpić właściwie.

        Kontynuując poprzedni przykład, rozważmy najlepszą wersję scenariusza, w którym udaje nam się złapać dziecko, zanim w rzeczywistości kogoś uderzy. Jednak zamiast mówić „Nie bij” albo „Nie uderzaj”, spróbujmy powiedzieć „użyj swoich słów” lub „poproś ładnie”. Kiedy mówimy „Nie bij”, nie dajemy dziecku żadnej informacji, co mogłoby zrobić zamiast tego. Bez tej wiedzy, może po chwili dalej kontynuować swój plan uderzenia kogoś lub zmienić go na jakąś inną, równie złą opcje i na przykład kogoś popchnąć.

        Z drugiej strony, jeśli złapiemy dziecko już po incydencie, powiedzmy mu, że to co zrobiło było złe i dajmy mu jakieś „wyjście” z sytuacji. Na przykład można powiedzieć: „To nie był dobry wybór, nie bijemy naszych przyjaciół. Chciałbyś powiedzieć przepraszam, żeby Kaylee poczuła się lepiej?” i jeśli nasze dziecko nie jest jeszcze gotowe, żeby powiedzieć przepraszam (moje zwykle potrzebuje trochę czasu), można kontynuować z „Dopóki nie będziemy gotowi, żeby przeprosić, posiedzimy tutaj i może poczytamy jakąś książkę?”. (jest to metoda przeciwna, do popularnej kiedyś metody polegającej na zostawianiu dziecka samego, aby „przemyślało swoje zachowanie” – Time in vs Time out)

        3. Bądźmy życzliwi, ale stanowczy; okazujmy empatie i szacunek

        Musimy wiedzieć, że w umyśle dziecka to, co ono zrobiło, jest właściwe i sprawiedliwe. To może być niezwykle frustrujące, gdy ono upiera się, że jakieś złe zachowanie, jest dla niej tym dobrym (moja córka ma 5 lat i potrafi usprawiedliwiać swoje zachowanie, powtarzając w nieskończoność: „Ona zaczęła! Ona nie podzieliła się zabawką!”). Jednak jako rodzice, zamiast się wykłócać, musimy po prostu się uspokoić i powtarzać to, co powiedzieliśmy wcześniej – życzliwie, ale zarazem stanowczo. Przykładowo „bicie krzywdzi innych, nie uderzamy naszych przyjaciół” oraz „Tak, dzielenie się jest dobre, ale my nie bijemy kogoś nawet wtedy, gdy się z nami czymś nie podzieli” i jeszcze inne warianty powyższych. W kółko i w kółko. Bez tracenia cierpliwości albo podnoszenia głosu.

        Pomóc może nam również, gdy okażemy trochę empatii – przykładowo: „Widzę, że naprawdę chcesz tą lalkę, którą ona się bawi, ale bicie kogoś to nie jest właściwy wybór”. Tylko dzięki pokazaniu naszemu dziecku, że rozumiemy jej potrzebę posiadania lalki, możemy wybrać połowę walki.

        4. Jeśli to tylko możliwe, oferujmy wybór.

        Po okazaniu empatii, możemy przenieść to na wyższy poziom, oferując dziecku jakiś wybór. Wybór daje dziecku poczucie kontroli. Nie tylko nie jest „złym dzieckiem”, ale jeszcze zamiast kary, otrzymuje kontrolę – czasami to więcej niż dziecko potrzebuje, aby wyrwać się z szału. To jest też jedna z najbardziej popularnych pozytywnych technik dyscyplinujących polecanych przez ekspertów.

        Proste wybory, jak na przykład: „To nie było miłe. Chcesz, żeby Kaylee poczuła się lepiej jak ją przytulisz czy jak jej powiesz przepraszam?” lub „Chcesz powiedzieć przepraszam i dalej bawić się z Kaylee czy wolisz posiedzieć ze mną i poczytać książkę, do czasu aż się uspokoisz?”.

        Jednak pamiętajcie, żeby dobrze przemyśleć dawane opcje, bo gdy wybór został już dany, a dziecko coś wybrało – musicie to uhonorować.

        5. Potraktujmy porażki, jako okazje do nauki

        Dziecko często się źle zachowuje, bo widzi to jako sposób na otrzymanie tego, czego potrzebuje. Kiedy jednak wykorzystamy złe zachowanie, nie tylko jako okazję do nauki tego, co zrobiło źle, ale też do tego, żeby wzmocnić zachowania alternatywne – pomoże to dziecku wykorzystywać te narzędzia nawet wtedy, gdy nas nie ma w pobliżu.

        Spróbujcie nie uruchamiać „pouczania”. Jeśli to możliwe, użyjcie wspomnień z poprzednich wydarzeń. „Pamiętasz jak ostatnim razem uderzył Cię Tim? Jak bardzo to bolało? Pamiętasz jaki byłeś wtedy smutny/zły?” lub „Pamiętasz jak spadłeś z krzesła i uderzyłeś się w głowę? Kiedy uderzysz kogoś, to boli tak samo.”

        6. Zmieńmy scenerię – zapobieganie powtarzaniu się złego zachowania

        Lepiej zapobiegać niż leczyć. Te słowa są oklepane, ale z ważnego powodu. Jeśli niewłaściwe zachowania naszego dziecka się powtarzają, spójrzmy na to, co mogliśmy zrobić, aby im zapobiec.

        Poranne mycie zębów mojej córki było męczarnią. Musiała mieć wtedy 3 latka. Jęczała, krzyczała, płakała, wyładowywała się bijąc lub kopiąc nas i robiąc cokolwiek mogła, żeby się z tego wydostać. A my krzyczeliśmy, wrzeszczeliśmy, przekupywaliśmy, nagradzaliśmy i robiliśmy wszystko co w naszej mocy, w imię higieny zębów (gwoli ścisłości, to było jeszcze przed tym jak zaczęłam się interesować pozytywnym rodzicielstwem). Nic jednak nie działało. To było przykre, obserwować ją w takim stanie każdego dnia. Dla nas, jako rodziców, takie doświadczenie zaraz o poranku, również było bardzo wyczerpujące.

        Wtedy przeczytałam, że niektóre dzieci nie przechodzą dobrze przez zmiany. Przypadkowo, mój mąż pewnego dnia zabrał córkę z łóżka jeszcze na wpół śpiącą do ogrodu i kiedy się obudziła, była zachwycona widokiem ptaszków i wiewiórek. Tego dnia, mycie zębów było bezproblemowe. Było to całkowicie nieoczekiwane i wtedy nagle coś przeskoczyło w moim mózgu – ona nie sprzeciwiała się samemu myciu zębów. Po prostu zmiana z „jeszcze sobie śpię”, do „już, już, mycie, szorowanie, ubieranie” była dla niej zbyt przytłaczająca.

        Obecnie spędzamy kilka minut każdego poranka, aby ta zmiana przebiegła spokojnie. Jednak jest to czas bardzo dobrze wykorzystany, bo dzięki niemu cały poranek przebiega dużo płynniej. Łatwo jest nazwać dziecko upartym, zawziętym, nieposłusznym, niewychowanym itp. i próbować dyscyplinować (w sensie karać) go za to. Jeśli jednak dotrzemy do prawdziwych powodów jego zachowania, zobaczymy, że tak naprawdę w środku znajduje się małe, słodkie dziecko, które w rzeczywistości może wcale nie potrzebować „dyscyplinowania”, w tradycyjnym rozumieniu tego słowa.

        7. Określmy jasne oczekiwania i granice. Bądźmy konsekwentni.

        Dzieci mają sposoby na znalezienie dziur w naszych zasadach i przepychaniu granic. Nasza pierwsza próba wsparcia córki w porannym wstawaniu, dzięki rozluźnieniu zasady, natychmiastowego pójścia do łazienki po przebudzeniu, o mało co nie obróciła się przeciwko nam. Jak tylko zorientowała się, że zasady zostały rozluźnione, potraktowała to jako zaproszenie do zabawy przed poranną toaletą.

        Musieliśmy się przeciwstawić i powiedzieć (życzliwie, lecz stanowczo), że na początku dnia się odświeżasz, jesz śniadanie i dopiero wtedy możesz zacząć się bawić. Możesz zatrzymać się by powiedzieć dzień dobry ptaszkom w ogrodzie przed myciem zębów, jako specjalny przywilej, ale jakakolwiek dyskusja na ten temat i będziesz musiała o tym przywileju zapomnieć.

        Było nam ciężko wymyślić nową historię, która pozwoliłaby nam rozluźnić stare zasady, a jednocześnie nie pozwoliła kwestionować nowych. Historię, wobec której moglibyśmy być stanowczy. Jednak efekt opłacił się już wielokrotnie.

        8. Używajmy pojedynczych słów: przypomnień, pytań lub stwierdzeń faktu, zamiast rozkazywać lub domagać się uległości.

        Byłam zdumiona, gdy pierwszy raz odkryłam jak dobrze to działa. Jak zwykle, moja córka wyszła z łazienki zostawiając zapalone światło. Normalnie krzyknęłabym „Wyłącz to światło” i ona albo by je zgasiła albo odkrzyknęła „Sama wyłącz to światło” lub wręcz sprzeciwiła się mówiąc „Nie”. Czasami nawet po prostu by mnie zignorowała (Tak, pięciolatki też tak robią – tutaj łączę się rodzicami wszystkich nastolatków na świecie).

        W każdym razie, tego dnia powiedziałam po prostu „światło” normalnym tonem. I co było zupełnym zaskoczeniem, ona wróciła do łazienki, wyłączyła światło i wróciła do zabawy. Zaadaptowałam tą zasadę całym sercem – za każdym razem, gdy sobie przypomnę, po prostu używam jednego słowa, powiedzianego przyjaznym tonem i w większości przypadków to działa. „Drzwi” zamykają drzwi, „auto” kieruje jej kroki w stronę samochodu, a „zlew” wystarczy, aby odłożyła brudne naczynia do zlewu i tak dalej.

        Używam również techniki zadawania pytań, która na razie działa całkiem nieźle. Zamiast krzyczeć „Idź i połóż but na szafkę!”, zwykłe pytanie „Hej, gdzie odkładamy buty?” załatwia sprawę i to z dużo mniejszym sprzeciwem.

        Podobnie pomaga stwierdzanie faktu. Kiedy myje ręce i się wygłupia, mówię „woda się marnuje” i ona szybciej kończy mycie rąk niż gdybym powiedziała „marnujesz wodę” lub „myj ręce szybciej”.

        9. Pracujmy razem, aby osiągnąć akceptowane przez obie strony rozwiązanie.

        To jest coś nad czy ja osobiście skupiam się w tym w tygodniu. Próbowałam tego już kilka razy i jestem przekonana o efektywności tej techniki. Jednocześnie to nie jest coś co robię bardzo często i nie jest dla mnie naturalne, gdy jestem w pobliżu mojej córki. Może dlatego, że dalej widzę ją jako małe dziecko.

        W książce „Jak mówić, żeby dzieci słuchał i jak słuchać, żeby dzieci mówiły” (Książka, która miała ogromny wpływ na moje spojrzenie jako rodzica, bardzo polecam!)  autorzy sugerują następujące kroki rozwiązywania problemów:

        Krok 1: Porozmawiaj z dzieckiem o jego uczuciach i potrzebach

        Krok 2: Porozmawiajcie o Twoich uczuciach i potrzebach

        Krok 3: Zróbcie burzę mózgów wspólnie, aby znaleźć rozwiązanie akceptowane przez obie strony

        Krok 4: Spiszcie wszystkie pomysły, bez oceniania

        Krok 5: Zdecydujcie które pomysły lubicie, a których nie i wybierzcie te, których zamierzacie przestrzegać

        Jak mówią sami autorzy, nie musicie przejść przez wszystkie kroki, aby znaleźć rozwiązanie. Obecnie wiele naszych rodzinnych dyskusji związanych z dyscyplinowaniem, odbywa się w aucie, więc spróbuję przetestować mobilną wersję tej metody, na jakimkolwiek zagadnieniu, które pojawi się w tym tygodniu. To będzie interesujący tydzień.

        10. Pozwólmy dziecku odczuć konsekwencje (naturalne konsekwencje, nie te wymyślone przez rodziców).

        Jeśli jesteście tacy jak ja, to jesteście bardzo dobrze zaznajomieni z narzucaniem wymyślonych „konsekwencji”, które zmuszają dziecko do robienia tego, na co rodzice mają ochotę. Przykładowo, jeśli moja córka nie zje kolacji na czas, nie ogląda telewizji. Jeśli jednak się temu przyjrzymy bliżej, nie jest to „naturalna konsekwencja”… to po prostu coś, co wymyśliłam, żeby zmusić ją do współpracy. Większość ekspertów mówi, aby nie stosować takich wymyślonych konsekwencji (które są w rzeczywistości zamaskowanym karaniem) i pozwolić wystąpić naturalnym konsekwencjom, którymi w tym wypadku byłoby pójście do łóżka głodnym.

        Choć szczerze mówiąc, ja jeszcze tego nie potrafię. Ta nadopiekuńcza kontrolująca część mnie przejmuje stery, zanim moja córka zmierzy się z naturalnymi konsekwencjami. To jest coś nad czym muszę w przyszłości popracować, ale jeśli wy jesteście już na to gotowi, to oczywiście próbujcie! Z chęcią posłuchałabym historii o tym, jak komuś się udało.

        No więc oto one – 10 sposobów na radzenie sobie z ciężkimi sytuacjami stosując pozytywną dyscyplinę. Poważnie, po przeczytaniu tego, chcielibyście kiedykolwiek wrócić do tradycyjnej i karzącej techniki dyscyplinującej?

        O autorce:

        Sumitha Bhandarkar jest założycielem A Fine Parent. Po zrobieniu wielu pomyłek i poczuciu, że jest beznadziejnym rodzicem, pewnego dnia miała objawienie, że Świetni Rodzice się Tworzą, Nie Rodzą. Teraz jest w trakcie podróży do zostania lepszą osobą i lepszym rodzicem, jeden mały kroczek na raz i ciepło zaprasza was do wzięcia udziału w tej podróży

        Prawa do zdjęcia należą do Ian.

        Jeśli zgadzacie się z powyższym tekstem, będę zobowiązany, jeśli zdecydujecie się go udostępnić innym, bo dzięki temu wiedza na temat takiego podejścia do wychowania, będzie zataczać coraz szersze kręgi.

      • Wróć do listy artykułów
    • Logowanie